niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 3

Tak jak umówiłam się z Jeny prosto po zajęciach przyjechałyśmy do mnie.
- Chcesz coś do picia - zaproponowałam, gdy zdjęłyśmy kurtki.
- Nie dzięki.
- Na pewno?
- Na pewno - powiedziała uśmiechając się.
- Ale jak coś to mów - powiedziałam i poszłyśmy do mojego "biura".
Przysunęłam krzesło pod ściany, aby mogła sobie usiąść Jenny. I gdy tylko zajęła miejsce zaczęłyśmy wszystko uzgadniać. Oczywiście na sam początek było miejsce. Zapisałyśmy na kartce proponowane i ze wszystkich musiałyśmy wybrać jedno. Dosyć ciężko było, ale w końcu postawiłyśmy zaprojektować ogród.
Siedziałyśmy nad tym planem dopóki nie wybiła 14.
- Podwieźć cie - zapytałam porządkując papiery.
- Nie trzeba. Mam blisko.
- Jak chcesz - wzruszyłam ramionami.
Jeny poszła, a ja w między czasie przebrałam się i spakowałam torbę. Zrobiłam jeszcze listę zakupów, ponieważ pokończyły się kilka rzecz, a mogę zapomnieć po treningu.

                                      ````````````````````````````

Czekałam na hali, aż wszyscy przyjdą. Dostałam listę dzieci, jakie będą uczestniczyć i oczywiście numery rodziców. Przy niektórych nazwiskach były dwa numery i wtedy pisano dodatkową osobę.
Gdy wybiła równa 15 postanowiłam zacząć całą tą szkółkę.
- Dzień dobry wszystkim. Jestem Nina Schmitt i będę uczyć państwa dzieci. Teraz sprawdzę obecność i w tedy niech wyczytana osoba podniesie rękę.
Przy każdym wyczytanym nazwisku podnosiłam wzrok z kartki, aby sprawdzić kto to i czy jest ta osoba. Z zadowoleniem mogłam stwierdzić, że wszyscy byli.
- Jeśli ma ktoś pytania to słucham - powiedziałam i rozejrzałam się dookoła.
- Czy dzieci będę uczestniczyć w jakiś zawodach - zapytała jedna z mam.
- Oczywiście. Nawet jest możliwość, że wystąpią już za miesiąc. Ale będę uprzedzała państwa minimum dwa tygodnie wcześniej.
- A można zostać i popatrzeć, jak sobie radzą nasze dzieci - usłyszałam kolejne pytanie.
- Jeśli państwo mają na to ochotę to jak najbardziej. Jeszcze jakieś pytania? - Spojrzałam na wszystkich uważnie. - No to w takim razie zapraszam na lód.
Rodzice pomogli swoim pociechą pozakładać łyżwy, a ja zejść po schodach na lodowisko. Na samym początku były dziewczynki trochę niepewne, ale dosłownie po chwili tak się rozruszały na tym lodzie, że bawiły się w najlepsze.
Dzisiaj miałam w planach, aby poznały się (bo nie wiem, czy się znają) i zobaczyły jak jest na lodowisku. Chciałam również, aby nabrały pewności siebie jeżdżąc i poobserwować je chciałam. W końcu nie wiem, jak one jeżdżą, ale obserwując je mogę śmiało stwierdzić, że mają ten dryg do tego.
- No dobra dziewczynki na dzisiaj koniec - zarządziłam, gdyż było już po 18.
- Ale fajnie było - usłyszałam od jednej z dziewczynek.
- No to się cieszę. W takim razie widzimy się w sobotę.
- Taaaak! - Zapiszczały wszystkie na raz.
Pomogłam każdej wejść na trybuny. Po lodzie potrafią jeździć, ale wątpię, by dały rade wejść po schodach w łyżwach. Gdy każda już siedziała i zmieniała buty to w tedy i ja również mogłam spokojnie je przebrać.
- Do widzenia pani Nino - każda dziewczyna podeszła do mnie i pożegnała się.
- Do widzenia - każdej odpowiadałam z uśmiechem.

                                      ````````````````````````````

Chodziłam z wózkiem po sklepie pakowałam do niego to co miałam z listy i to co wpadło mi w oko. Wiadomo wszystko może się "przydać". I do kasy poszłam dopiero, gdy miałam wózek cały wózek wypełniony. Na każdych zakupach tak mam. I na każdych zastanawiam się "Jakim cudem tyle się nazbierało?".

                                      ````````````````````````````

W domu po rozpakowaniu zakupów i zjedzenia kolacji usiadłam jak co wieczór przed telewizorem z laptopem na kolanach. W TV włączyłam jakiś kanał sportowy, a w laptopie standardowo fb. Spojrzałam na telewizor i ujrzałam tego samego chłopaka z parku. Doskonale wiedziałam, że skądś go kojarzę. To Marco Reus piłkarz tutejszego klubu. No nie trzeba przyznać, że masz szczęście. Wpaść na taką osobę i to drugiego dnia w Dortmundzie. Kto wie może jeszcze się spotkamy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz