środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 2

Na lodowisku byłam przed trenerką. Korzystając trochę z wolnego czasu postanowiłam trochę rozgrzać się. Jeździłam sobie, wykonywałam najprostsze figury, rozciąganie. Robiłam tak dopóki nie przyszła trenerka.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Dzień dobry - odpowiedziała z uśmiechem. - Widzę, że jesteś już po rozgrzewce to możemy przejść dalej. 
- Jasne.
Trening okazał się jeszcze bardziej trudny niż myślałam. No nic nie będę narzekać. Doskonale wiedziałam, że ta trenerka jest bardzo wymagająca, a zarazem jest jedną z najlepszych. A z takimi ludźmi uwielbiam współpracować. 
- No to na dzisiaj koniec - powiedziała trenerka. - Jutro o tej samej godzinie. 
- Jasne - powiedziałam i poszłam.
W szatni szybko ogarnęłam się i wyszłam. Po prostu jestem bardzo zmęczona i chce jak najszybciej dostać się do domu.

                                      ````````````````````````````

Gdy tylko otworzyłam oczy to poczułam chęć biegania. Wzięłam ekspresowy prysznic, ubrałam się, wzięłam słuchawki i telefon. Gotowa wyszłam z domu.
Dokładnego kierunku nie wybrałam. Po prostu biegłam przed siebie i to sprintem. Czuje się naładowana energią, którą muszę wybiegać. Tak po prostu przyszła do mnie znikąd. A może te miejsce tak na mnie wpłynęło? W końcu czuje się, jakbym wróciła do domu i może właśnie dzięki temu mam taką energię? Byłam tak pochłonięta rozmyśleniami, że nie zauważyłam chłopaka przed mną i wpadłam na niego.
- Przepraszam nie chciałam - powiedziałam wstając z ziemi.
- To ja przepraszam. Powinienem patrzeć jak biegam. A tak właściwie to jestem ... - Nie dokończył, ponieważ zadzwonił mój telefon.
- Muszę odebrać - powiedziałam i odwróciłam się.
To była mama. Porozmawiałam z nią krótką chwilę i chciałam wrócić do "rozmowy" z chłopakiem, ale on ... znikną?! Zdziwiona pobiegłam do domu i tym razem myślałam o tym chłopaku. Co jest dosyć dziwne u mnie, ponieważ jakoś nigdy tak nie myślałam o kimś, jak o nim. A widziałam go zaledwie chwilę, a zamieniłam tylko kilka słów.
W domu ogarnęłam się i pojechałam na uczelnie. Na wykładach było ... jak na wykładach. Za to na przerwach było dość dziwnie. Każdy patrzał się na mnie, jakby zobaczyli ducha. Coś czuje, że będę musiała się do tego przyzwyczaić. A to za pewnie nie będzie zbyt łatwe.
Na jednych z zajęć zauważyłam, że dość dziwnie traktują jedną z dziewczyn. A wydaje się na prawdę w porządku. Dlatego też, gdy zadzwonił dzwonek i wyszliśmy wszyscy z klasy postanowiłam się z nią przywitać.
- Cześć - powiedziałam gdy ją dogoniłam.
- Yyy ... cześć.
- Jestem Nina Schmitt.
- Miło mi Jeny Fischer.
- Mogę cie o coś zapytać?
- Pewnie.
- Ta nasza klasa zawsze jest taka?
- Zawsze albo i jeszcze częściej, ale da się przyzwyczaić.
- Mam nadzieje.
Drogę do klasy pokonałyśmy rozmawiając. Nawet na ostatnich zajęciach usiadłyśmy razem.
- Macie za zadanie zrobić projekt w parach. Macie tydzień. Miejsce te może być dowolne - powiedział nauczyciel. - A projekty robicie tak jak siedzicie w ławkach ... To wszystko na dziś możecie już iść.
- To kiedy spotykamy się - zapytała Jenny, gdy wyszłyśmy z uczelni.
- Jutro po zajęciach?
- Mi pasuje.
- Świetnie. To może u mnie.
- No to jesteśmy umówione.
- Zgadza się.

Wymieniłyśmy się telefonami i zapisałam jej swój adres, aby już go miała. Pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Moim to akurat było lodowisko.

                                      ````````````````````````````

Po całym dniu usiadłam sobie w salonie z laptopem na kolanach, kawę z telefonem postawiłam na ławie i na koniec włączyłam sobie telewizor. Taki mały relaks w domowym zaciszu.  Dziwne w Stanach na to czasu nie miałam. A tutaj? Jakby dzień wydłużył mi się o kilka godzin, dzięki czemu starcza mi na wszystko czasu i nawet on zostaje!
Przeglądałam sobie różne strony na internecie, kiedy zadzwonił mi telefon. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
- Halo?
- Nina? Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam do ciebie sprawę - poznałam głos trenerki.
- O co chodzi?
- Organizujemy dla dzieci w wieku 4-6 szkółkę, ale trenerka która miała prowadzić wycofała się w ostatnim momencie. I zastanawiałam się, czy dała byś radę je uczyć. Oczywiście do czasu, do puki nie znajdziemy im innej trenerki.
- A w jakie dni i w których godzinach?
- Wtorki, czwartki w godzinach 15-18. Więc jak?
- Właściwie to mogę.
- Świetnie. To zaczynasz od jura.
- Dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc - usłyszałam i rozłączyłam się.
Takie uczenie dzieci to może być naprawdę fajna sprawa. Zdarzało mi się wcześniej uczyć innych jazdy, więc to nie powinno być trudne. Zwłaszcza, że kocham dzieci.
Spać poszłam dopiero grubo po północy. W końcu trzeba zorganizować plan uczenia ich. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz